wtorek, 16 listopada 2010

Także tego..;)

No to czas rozpocząć tą przygodę :D Na gruzińskiej ziemi już 25 dni..(wspaniała rocznica:P) Postaramy się tu wrzucać co ciekawsze informacje o nas i naszej nowej "małej ojczyźnie" Gruzji..pewnie troszkę zdjęć się też znajdzie, cobyście wiedzieli, że nic a nic się nie zmieniamy, że nie schudliśmy za bardzo bo jedzenie pyszne tu jest! :D

Wpisy umieszczać w miarę reguralnie obiecuję i ślubuję uroczyście miłość, wierność..
A tak do rzeczy to powiem krótko właśnie odbywamy niezapomnianą, jedyną w swoim rodzaju podróż w czasie..nie będą nam teraz rodzice wmawiali, że nie wiemy jak to było "za komuny"..i choć tu już po-sowiecko, to jeszcze daleka droga przed nimi..Tutaj czasu potrzeba i ogromnych inwestycji żeby wszytko było "po nowemu", "po europejskiemu"..Tutaj drogi się dopiero budują, tutaj ludzie przy bloku kury chodują, tutaj krowy pasą się na ulicach stolicy..Ale tutaj także są wspaniali ludzie, przepiękne widoki, dzika i nietknięta przez człowieka natura i te góry! Ach! :)

No i to jest też kraj babuszek, wszechobecnych babuszek, marszrutkowych babuszek, słonecznikowych babuszek, babuszek bazarowych i babuszek sklepowych, babuszek warzywnych i nabiałowych, babuszek wódkowych i świeczkowych, babuszek chlebowych i tych które nawet w głowie się nie mieszczą...





O mieście jeszcze naszym pare słów chciałabym napisać...

RUSTAVI naszą Nową Hutę przypomnina (dlatego nie wiem czy Tomasza do domu uda mi się z powrotem zaciągnąć;)) i historia podobna, najpierw w powojennych czasach kombinat postawiono, a potem mieszkania budować zaczęto, i kominy do złudzenia nasze krakowskie przypomniają, i kamienice podobne, i ulice szerokie, i park zielony..jedyna jest tylko różnica tutaj tynk na ścianach ten sam od lat, szyby powybijane zmienniczek nie doczekały, domów porzuconych jest wiele, kury siedzą na grzędach z chłopakami pod trzepakiem, a dookoła jakoś tak smutno i szaro..

Ale nie obawiajcie się Moi Drodzy, bo po dłuższych, bliższych i bardziej szczegółowych oględzinach (co najmniej 25 dni;)) i wzgórza piaszczyste okalające miasto dostrzegasz, staw skrzeczący milionem żab i nawet te krowy pasące się w parku przyjazne się zdają i widać, że krzywdy człowiekowi nie zrobią;)
I po dniach kilku, no może kilkunastu (nie więcej niż 25;)), gdy już się przeżyje swoją pierwszą noc i dzień pierwszy bez elektryczności, i pierwszą dobę bez wody, gdy już zakupisz świece i napełnisz baniaki wodą zaczynasz czuć się jak u siebie i gdyby nie ta przenikliwa ciemność, gdy brak prądu, może bym nawet nie zauważała tych awarii..;)

Tyle na dziś, koniec i kropka..bo przecież nie można tak od razu, tak wszystko na raz, żeby tak od razu karty na stół...trzeba zostawić coś na później, na lepsze czasy, na cieplejsze dni, na deser i do następnego razu! O!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz